niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 7


Harry obudził wszystkich o 4:20. Wiedziałam, że będziemy musieli wcześnie wstać, ale o 4?! Spałam tylko pięć godzin, więc jestem niewyspana, z resztą jak wszyscy. Loczek nawet nie pozwolił nam się ubrać, powiedział tylko żebyśmy wzięli bluzy, bo jest trochę chłodno. Wyszliśmy z domu. Wszyscy wyglądali śmiesznie, tacy zaspani. Harry tylko szedł radośnie. Prowadził nas gdzieś. Ja nawet nie patrzyłam gdzie tylko szłam za Harrym parząc, gdzie kierują się jego nogi.
- Jesteśmy. Usiądźcie sobie. – powiedział Hazza.
Usiadłam obok Loczka, opierając się o drzewo. Znajdowaliśmy się na jakimś pagórku, z którego było doskonale widać morze.
- No i co Harry? Morze to ja już nieraz widziałem. – powiedział bez zachwytu Zayn.
- Poczekajcie chwilkę. Często tu przychodziłem gdy byłem mały.
Niedługo po tym, Harry powiedział, że to już. Naszym oczom ukazał się skrawek słońca. Z chwili na chwilę było go coraz więcej. Przyznam, że bardzo mi się to podobało. Niby już nie raz widziałam wschód, czy zachód słońca, ale nad morzem, z takiej perspektywy, jeszcze nigdy. Wszyscy siedzieli z oczami wbitymi w ten przepiękny widok. Trwało to jakieś 15 minut. Zza horyzontu pojawił się ostatni skrawek słońca. Harry spojrzał się na mnie tymi pięknymi, zielonymi oczami. Po chwili czule mnie pocałował. Siedzieliśmy, wpatrzeni jeszcze przez chwilę w ten widok. Pierwszy wstał Niall. Oczywiście zgłodniał. Wszyscy wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę domu. Już nie chciało mi się spać, bo się rozbudziłam. Udaliśmy się całą grupką do kuchni. Zaczęliśmy robić cały stos kanapek. Przyznam, że było trochę zamieszania. 7 osób w kuchni = chaos. Na reszcie skończyliśmy. Kuchnia wyglądała, jakby przeszło przez nią tornado. Pewnie ja z Jess będziemy musiały  to sprzątać, bo żadnemu z chłopaków nawet to do głowy nie przyjdzie. Teraz zrobiło się już cieplej, więc wyszliśmy na taras. Usiedliśmy przy dużym, drewnianym stole i zajadaliśmy kanapki. Po chwili zauważyłam, że nie ma z nami Louisa. Pewnie poszedł do toalety. Po chwili jednak wrócił. Trzymał w ręku wąż ogrodowy. Wszyscy domyślaliśmy się jego zamiarów, jednak wstać nie zdążyliśmy. Strumień wody ochlapał wszystkich. Zaczęła się bitwa. Chłopaki wyrywali sobie wąż. Każdy chciał być po drugiej stronie. Biegaliśmy jak opętani. Po kilku minutach odezwał się Liam.
- Ej, haha. Dobra koniec.
- No, już starczy. – dodała Jessica.
Wszyscy już się uspokoiliśmy. Jednak nie wszyscy. Louis jeszcze po razie oblał każdego krzycząc: „Wygrałem tę bitwę! Wygrałem!”. Już chyba nikt nie miał siły się z nim ‘pojedynkować’. Rozeszliśmy się do pokojów, żeby ubrać się w suche rzeczy. Dziś ubrałam się w dżinsowe spodenki, bluzkę na krótki rękaw, niebieskie trampki i dobrałam dodatki. Włosy spięłam w kucyka. Zeszłam na dół. Chłopaki siedzieli na dole ze smutnymi minami.
- Emm, słuchaj. Dzwonili do nas i musimy jechać. Dziś mamy wywiad. Za pół godziny przyjadą po nas.
- No dobra, trudno. W końcu jesteście sławni.
- Nie będziesz sama, Jess zostanie z tobą.
- Nie no spoko, nie jestem zła.
- Jedzie się tam około godziny. Przygotowania trochę potrwają, sam wywiad pewnie dość szybko zleci. Myślę, że będziemy około 17:00 w domu.
- Ok.
Chłopaki chwilę z nami pogadali. W pewnej chwili do Liama zadzwonił ich szofer, powiedział, że już czeka. Chłopcy wyszli z domu no i pojechali. Niby nie będzie ich tylko kilka godzin, ale już jestem smutna. Jess też nie dopisuje humor.
- Hej, chyba nie będziemy siedzieć w domu?! – zapytała.
- No raczej nie. Coś proponujesz?
- Może przejażdżkę rowerową?
- No w sumie… czemu nie! – odparłam.
Wyjęłyśmy rowery i ruszyłyśmy w nieznane nam tereny. Jechałyśmy kilka minut. Wjechałyśmy do jakiegoś lasku i jeździłyśmy ścieżkami. Po drodze rozmawiałam z Jess na różne tematy. O Zaynie, Harrym i ogólnie o życiu. Jechałyśmy i  jechałyśmy, gdy nagle zobaczyłam coś, co mnie zaniepokoiło.
- Jess, tam coś jest, to chyba pies.
- Gdzie?
- No tam, patrz. – powiedziałam schodząc z roweru.
Podeszłyśmy bliżej pies był przywiązany do drzewa. Ktoś musiał go tam zostawić. Jak tak w ogóle można? Na szczęście do plecaka spakowałam butelkę wody i po kanapce dla mnie i Jess. Postanowiłam nakarmić pieska. Podałam mu kanapkę. Nawet nie zauważyłam, kiedy ją zjadł, taki był głodny. Odwiązałam go i pogłaskałam. Polubił mnie i Jess, bo ciągle chciał na lizać po twarzy. Nie mogłam tak zostawić tego psiaka. Wsadziłam go do koszyka przyczepionego do roweru. Może nie było mu za wygodnie ale jakoś musiałam go dowieść do domu.
W końcu dotarliśmy pod dom. Wyjęłam pieska i przygotowałam mu w domu legowisko. Od razu się położył, i zasnął. Wyglądał ślicznie. Usiadłam z Jess, żeby trochę odpocząć. Włączyłyśmy telewizję i obejrzałyśmy jakiś film.
O 17:26 do domu weszli rozradowani chłopcy. Harry pocałował mnie w policzek a Zayn, Jess. Liam zapytał spokojnym głosem:
- Co tu robi pies?
- Znalazłyśmy go dzisiaj w lesie. Był przywiązany do drzewa. Zabrałyśmy go ze sobą. – odparła Jess.
- Aaa. To dobrze, że go nie zostawiłyście. – powiedział Niall.
- A jak się wabi? – zapytał Louis.
- Jeszcze nie wymyśliłyśmy. – odpowiedziałam.
- Ej, to trzeba mu nadać jakieś imię. – powiedział Harry.
Louis wziął psa do góry.
- To chłopczyk. – powiedział.
- No to ‘męskie’ imię. – powiedział Zayn.
Zaczęliśmy się zastanawiać nad imieniem dla psiaka. Ktoś wpadł na pomysł, żeby imię było związane z drzewem, bo tam go znalazłyśmy.
- Hymmm, drzewo to tree, to może Trees (czyt. Tris)? Zapytał Niall.
- To już chyba lepiej Kris. – zaśmiał się Louis.
- Ej, Kris to wcale nie głupi pomysł. – powiedziałam.
- Tak, ale to nie ma nic wspólnego z drzewem. – powiedział Zayn.
- Może to i lepiej, źle by się kojarzyło. – powiedział Liam.
- Ok, to będzie Kris! – powiedziałam radośnie.
Pies nagle wszedł do pokoju. Chyba zwiedzał dom. Zawołałam psa: „Kris, chodź!” Pies popatrzył i przez chwilę i chyba nie za bardzo wiedział o co chodzi, ale w końcu podszedł. Wszyscy bawiliśmy się z Krisem i miło spędziliśmy czas. Zrobiło się późno. Ja wyszłam jeszcze na chwilę z psiakiem, żeby mógł załatwić swoją potrzebę. Wróciłam do domu i poszłam spać. 

_____________________________________________________________________

Strój Emm: 



Piesek rasy Beagle:




Przepraszam, że nic nie dodałam. W piątek byłam na nocce u przyjaciółki a wczoraj miałam sporo nauki. Dziś dość długi rozdział, dlatego myślę, że mi wybaczycie ;*.
Pozdro ;D. 


9 komentarzy:

  1. Rozdział jest po prostu Super, Ekstra, Bombowy, Niesamowity, Świetny, Nieziemski, Boski, Fantastyczny, Fenomenalny i Zajebisty.
    Ogólnie cały blog jest Fantastyczny i już go uwielbiam. *.*
    Czekam na następny rozdział.! *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tego bloga ! <3 Czekam na następny.Zapraszam do mnie :http://lastfirstkissxx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest super. Dopiero zaczęłam czytać.. ale już jestem pod wrażeniem naprawdę świetnie. : )

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :)
    Zapraszam do mnie:)
    Ps.Zostałaś nominowana do Libster Award na:http://butyouareperfecttomee.blogspot.com/2013/01/libster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Zakochałam się w opowiadaniue. *.*
    Czekam na nn.**

    zapraszam do mnie. ;)
    http://jedno-serce-tysiace-problemow.blogspot.com/ opo. o 1D. ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział!
    Dobrze że wzięły tego pieska ;)
    Czekam na następny,
    Kocham i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi się i chyba zostanę ;p. Zapraszam do mnie, jeśli ktoś ma czas ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Super ten rozdział <3
    A piesek jaki śliczny *.*
    Pozdrawiam <3
    Olcia Styles

    OdpowiedzUsuń
  9. Nominowałam cię do Libster Award
    Szczegóły u mnie : irresistibleharrystyles.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń